Przed Sądem Rejonowym dla Warszawy Mokotowa ruszył w piątek proces karny o zniesławienie, który polonijny biznesmen i sponsor Radia Maryja Jan Kobylański wytoczył 18 znanym dyplomatom i ludziom mediów.
Kobylański to zamieszkały w Urugwaju milioner, założyciel i szef USOPAŁ (Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich w Ameryce Łacińskiej) oraz b. konsul honorowy RP w Urugwaju (odwołany w 2000 r. za m.in. jego rzekomo antysemickie wypowiedzi przez ówczesnego szefa MSZ Władysława Bartoszewskiego). Czując się dotknięty tekstami w „Gazecie Wyborczej”, „Rzeczpospolitej”, „Newsweeku” i felietonem Passenta w „Polityce”, zdecydował się skierować prywatny akt oskarżenia przeciwko 18 osobom.
Odczytany w piątek przed sądem przez mec. Andrzeja Lwa-Mirskiego prywatny akt oskarżenia liczy prawie sto stron. Dotyczy ukazujących się przed czterema laty tekstów o Kobylańskim, zawierające insynuacje o jego rzekomo antysemickich wypowiedziach oraz zawierające kłamliwe sugestie, jakoby IPN podejrzewał , że w czasie wojny Kobylański mógł wydawać za pieniądze Żydów Niemcom. Prawda jest taka, że IPN nie znalazł dowodów na popaacie tych twierdzeń.
Oskarżeni są: b. wiceminister spraw zagranicznych Ryszard Schnepf (dziś ambasador RP w Madrycie), b. ambasadorzy w Chile i Urugwaju – Daniel Passent (publicysta „Polityki” oskarżony wraz z naczelnym tygodnika Jerzym Baczyńskim) i Jarosław Gugała („Polsat”). Przytaczając ponad 20 artykułów z „GW”, Kobylański postanowił oskarżyć naczelnego gazety Adama Michnika (za „dopuszczenie do druku” artykułów, które – jak twierdzi Kobylański – zniesławiają i znieważają go) oraz dziennikarzy „GW”: Mikołaja Lizuta, Dominika Sadowskiego, Jacka Hołuba, Karola Doleckiego, Dominika Uhliga, Agnieszkę Kublik (którą mec. Lew-Mirski „rozszyfrował” ze skrótu w podpisie), a także naczelnego wydawanej przez „Agorę” bezpłatnej gazety „Metro” Jerzego Wójcika. Początkowo oskarżony był też „niezidentyfikowany autor” z „Metra” podpisujący się „GW”. Obecnie mec. Lew-Mirski podejrzewa, że ten podpis „to twór wieloosobowy”.
Oskarżeni są również dziennikarze i dokumentaliści „Rzeczpospolitej” Jerzy Morawski i Andrzej Kaczyński oraz ich b. naczelny Grzegorz Gauden, a także dziennikarka TVP Dorota Wysocka- Schnepf, która pisała w „Rz” o Kobylańskim. Oskarżonym jest też Tomasz Wróblewski, b. naczelny „Newsweeka”, gdzie o Kobylańskim wypowiedział się Gugała, wspominając czas, gdy był ambasadorem w Urugwaju. „Nie cofnę ani jednego słowa. Moim obywatelskim i dziennikarskim obowiązkiem jest mówić prawdę i dawać jej świadectwo” – powiedział PAP Gugała. W piątek przed sądem stawili się prawie wszyscy oskarżeni (oprócz ambasadora Schnepfa z małżonką oraz Hanny Recman (współautorki reportażu Lizuta z Urugwaju), której adresu nie ustalił pełnomocnik Kobylańskiego. Jej sprawę oraz sprawę „niezidentyfikowanego autora +GW+ z +Metra+” sąd wyłączył do odrębnego postępowania. Nieobecny był Kobylański (nie ma takiego obowiązku). Prawnicy podsądnych powiedzieli PAP, że ich klienci, którzy odrzucają zarzuty, będą chcieli składać wyjaśnienia po przesłuchaniu Kobylańskiego.
Oskarżyciel prywatny uznał, że wszystkie zarzuty, o jakich donosiły media, to kłamstwa, zaś same publikacje miały, jego zdaniem, na celu poniżenie go jako Polaka i patrioty oraz „odebranie zaufania potrzebnego do sprawowania funkcji prezesa USOPAŁ i udziału w życiu Polonii w Urugwaju”. Uznał on też, że celem dziennikarzy było przedstawić Kobylańskiego „jako szpiega, denuncjatora, fałszerza, cudzołożnika, oszusta, obozowego feldfebla, łapówkarza, megalomana, latynoskiego kacyka, niekompetentnego mitomana”.
Adwokat protestował też przeciw użytemu przez Schnepfa w opisie sylwetki Kobylańskiego sformułowaniu „caudillo z Urugwaju”. Wywodził, że to określenie, oznaczające w Ameryce Łacińskiej „monarchę katolickiego”, na trwałe przypisano hiszpańskiemu dyktatorowi Francisco Franco, co jest obraźliwe.
Kolejna rozprawa w tym procesie – 8 maja. Wówczas podsądni mają formalnie przedstawić swe stanowisko – czy przyznają się do stawianego im zarzutu.
PAP/PK