Sowiecka okupacja połowy ziem polskich pod wieloma względami przypominała niemiecką, ale miała też jedną cechę charakterystyczną: o ile przypadki kolaboracji obywateli II RP z Niemcami były sporadyczne, o tyle kolaboracja z Sowietami miała znacznie szerszy, wręcz zorganizowany charakter. Po 17 września 1939 r. kluczową rolę odegrały w niej niektóre polskie pisarki. Głównym ośrodkiem tej haniebnej kolaboracji był Lwów, gdzie po klęsce wrześniowej zgromadziła się duża grupa intelektualistów.
Organem, w którym mogli zaświadczyć o lojalności wobec nowej władzy, stał się polskojęzyczny „Czerwony Sztandar”. Jak wspominał stały czytelnik tej gazety Kazimierz Żygulski: Ludzie wiążący się z okupantem, opluwający Polskę przedwrześniową i wychwalający swoją nową ojczyznę radziecką byli w społeczeństwie lwowskim potępiani i izolowani, ogromna większość z nich uciekła z cofającą się w 1941 roku armią czerwoną, pojawili się znowu w 1944 roku w Lublinie, już w nowych rolach polskich patriotów („Jestem z lwowskiego etapu”, Warszawa 1994, s. 123-124).
Ta ponura karta naszej historii, jaką była lwowska kolaboracja, cechowała się nie tylko udziałem ludzi mających nieraz duże zasługi dla polskiej kultury (jak Tadeusz Boy-Żeleński), ale i kluczową rolą kobiet. Ten fenomen usiłował wytłumaczyć Aleksander Wat: Niezbadana jest dusza kobiet fanatycznych, Świętych Teres komunizmu (…). To są mistyczki, które nie widzą rzeczywistości, raczej widzą inną rzeczywistość, której my nie widzimy („Mój wiek”, t. I, Londyn 1981, s. 288).
„Wanda Lwowna”
Słowa te Wat odnosił przede wszystkim do Wandy Wasilewskiej, której przypadła rola najważniejszej postaci wśród kolaborantów. Taką rolę wyznaczył jej Stalin, być może dlatego, że znał jej przedwojenną twórczość literacką opisującą bezrobocie, biedę i rzekomy ucisk mniejszości narodowych w II RP, a być może z racji jej pochodzenia. Wanda Lwowna była bowiem córką Leona Wasilewskiego, współpracownika Piłsudskiego i pierwszego ministra spraw zagranicznych niepodległej Polski, a także – jak ojciec – działaczką PPS. Nieufny wobec polskich komunistów, których niedawno zdziesiątkował i w dodatku rozwiązał im partię, Stalin postawił na osobę, która nie miała zaplecza w KPP-owskim środowisku i zdana była wyłącznie na sowieckie struktury władzy. Wątpliwe natomiast wydają się pogłoski o intymnych stosunkach łączących przywódcę ZSRR z polską pisarką.
Karierę kolaborantki Wasilewska rozpoczęła już w październiku 1939 r., gdy w ekspresowych wyborach została deputowaną do Zgromadzenia Ludowego Zachodniej Ukrainy, które przegłosowało wniosek o przyłączenie południowo-wschodnich Kresów II RP do sowieckiej Ukrainy. Kilka miesięcy później po raz pierwszy pojechała do Moskwy, gdzie została przyjęta przez Stalina (do czerwca 1941 r. była u niego jeszcze dwukrotnie). Z jej wspomnień wynika, że załatwiła u gospodarza Kremla pewne koncesje dla ziem zagarniętych po 17 września, m.in. zniesienie wprowadzonych przez Sowietów (!) opłat za studia wyższe czy wykłady w języku polskim na niektórych katedrach Uniwersytetu Lwowskiego. Podczas kolejnej audiencji miała nawet pytać o los polskich oficerów internowanych w ZSRR, ale znacznie bardziej interesowała ją sprawa polskich komunistów, których zaczęto przyjmować do partii bolszewickiej dopiero w 1941 r. Ona sama także otrzymała wówczas legitymację WKP(b), będąc od wiosny 1940 r. deputowaną Rady Najwyższej ZSRR.
Wydaje się, że – w przeciwieństwie do wielu innych pisarzy, którzy przystali na współpracę z „Czerwonym Sztandarem” z powodów koniunkturalnych – Wasilewska w tym czasie przeszła głęboką metamorfozę, zatracając tożsamość polską, a przyjmując sowiecką. Ważnym etapem na tej drodze była śmierć jej drugiego męża, PPS-owca Mariana Bogatki, zastrzelonego we Lwowie w kwietniu 1940 r. prawdopodobnie przez NKWD. Od tej pory Wasilewska stała się całkowicie uległa wobec Sowietów, także w wymiarze osobistym: jej trzecim mężem został ukraiński pisarz i działacz polityczny Aleksander Korniejczuk. Jak wiadomo, pisarka szczególnie przysłużyła się nowej ojczyźnie w latach 1943-1944, firmując swym nazwiskiem utworzony przez Stalina Związek Patriotów Polskich, armię polską, a następnie PKWN. Po wojnie nie chciała zamienić obywatelstwa sowieckiego na polskie i pozostała w Kijowie, gdzie zmarła w 1964 roku.
„Megiera”
Mniej znaną, ale nie mniej haniebną postacią wśród lwowskich kolaborantów była Elżbieta Szemplińska, przed wojną autorka powieści pisanych w podobnym stylu jak Wasilewska, ale też poetka. I właśnie poezją powitała nowe porządki, publikując w „Czerwonym Sztandarze” 13 grudnia 1939 r. jeden z najbardziej antypolskich wierszy w dziejach polskojęzycznej literatury pt. „Prawdziwa ojczyzna”.
Rola Szemplińskiej sprowadzała się nie tylko do pisania. Według Wata: To była w pierwszym rzędzie megiera. Donosiła, chodziła, agitowała, wściekała się („Mój wiek”, t. I, s. 268). Ona też decydowała o przyjmowaniu do Związku Pisarzy Zachodniej Ukrainy. Jan Kott, który próbował wstąpić do tej organizacji, wspominał: Głównym inkwizytorem była siedząca za stołem w tej komisji Elżbieta Szemplińska z zaciśniętymi ustami; wydawało się, że nienawidzi wszystkich. (…) Szemplińska z zaciętą twarzą spytała, czemu nie wyraziłem radości z upadku „pańskiej Polski” i wyzwolenia Zachodniej Ukrainy („Przyczynek do biografii. Zawał serca”, Kraków 1995, s. 43-45).
Podobnie charakteryzował ją Jerzy Putrament: Tych, kogo nie lubiła, nienawidziła, przypisując im (szczerze przekonana!) najgorsze czyny i zamiary. Lubiła niewielu. Każde odrębne zdanie tych, kogo lubiła – uważała za zdradę. Nie lubiła wielu. Przede wszystkim Wasilewskiej, której zarzucała jej pepesiacką przeszłość. Ciężkim, osobistym ciosem dla niej był każdy sukces tamtej. W wyborach wysunięto jej kadydaturę do rady obwodowej. Ponieważ „tamta” była w „najwyższej”, sam fakt wyboru uznała za klęskę („Pół wieku. Wojna”, Warszawa 1962, s. 24).
Dalsze losy Szemplińskiej ułożyły się jednak inaczej niż jej kolegów ze Lwowa. Zaraz po wojnie jej mąż, dzięki jej zabiegom, został konsulem w Luksemburgu, szybko jednak uciekli z tej placówki do Hiszpanii, gdzie włączyli się w działalność antysowiecką. Ale mąż zaginął w tajemniczych okolicznościach, ona zaś na kilka lat wstąpiła do klasztoru, a w latach 60., dzięki wstawiennictwu Putramenta, wróciła do kraju i zamieszkała w warszawskim Domu Literatów. Zmarła w 1991 r.
„Sentymentalna socjalistka”
Trzecią pisarką, której nazwisko figuruje w annałach lwowskiej kolaboracji, była Halina Górska pochodząca z zasymilowanej żydowskiej rodziny Endelmanów. Przed wojną sentymentalna socjalistka, niesłychanie czysty człowiek, czysta dusza, okropnie elegijna, wszystko ją bolało, wszelka niesprawiedliwość, jaka się działa na świecie – wspominał Wat („M
ój wiek”, t. I, s. 284). Mimo to już w październiku 1939 r. włączyła się w działalność Związku Pisarzy i dała się wybrać do Zgromadzenia Ludowego, choć – jak wspominała Wasilewska – chciała na tym gremium postawić sprawę polskiej autonomii Lwowa (ona sama jej to odradzała), zaś podczas głosowania nad przyłączeniem Ukrainy Zachodniej do ZSRR była jedyną osobą, która wstrzymała się od głosu.
ój wiek”, t. I, s. 284). Mimo to już w październiku 1939 r. włączyła się w działalność Związku Pisarzy i dała się wybrać do Zgromadzenia Ludowego, choć – jak wspominała Wasilewska – chciała na tym gremium postawić sprawę polskiej autonomii Lwowa (ona sama jej to odradzała), zaś podczas głosowania nad przyłączeniem Ukrainy Zachodniej do ZSRR była jedyną osobą, która wstrzymała się od głosu.
Mimo tych wahań podpis Górskiej znalazł się pod oświadczeniem zatytułowanym „Pisarze polscy witają zjednoczenie Ukrainy”, zamieszczonym w „Czerwonym Sztandarze” 19 listopada 1939 r. – obok m.in. Boya-Żeleńskiego, Szemplińskiej, Wata, Jerzego Borejszy, Władysława Broniewskiego, Stanisława Jerzego Leca, Leona Pasternaka, Adama Ważyka. W 1940 r. Górska jako jedna z pierwszych polskich literatów dostąpiła zaszczytu przyjęcia do Związku Sowieckich Pisarzy Ukrainy, a Biuro Polityczne w Kijowie podjęło decyzję o powierzeniu jej redakcji komsomolskiego pisma dla dzieci „Pionierzy”, które jednak nie zdążyło się ukazać przed wybuchem wojny niemiecko-sowieckiej. Po zmianie okupacji los Górskiej był tragiczny: ze względu na chorobę męża pozostała we Lwowie i wkrótce została uwięziona przez Niemców, a w czerwcu 1942 r. rozstrzelana.
Paweł Siergiejczyk
(artykuł ukazał się w bieżącym numerze tygodnika "Nasza Polska")