Nowa filozofia
Niejaki J. Bratkiewicz – urzędnik wyższego szczebla kierowniczego w MSZ – w roku 2007 przygotował na wstępie do objęcia w Polsce władzy przez D. Tuska dokument szumnie nazwany „nowa filozofia stosunków polsko – rosyjskich”.
„Filozofia” ta nie była rzeczywiście nowa: w tradycji zdrady nurt targowicki posiada przecież – niestety – przeszło dwustuletnie trwałe miejsce.
„Nowa” była tu głównie wyjątkowo brutalnie sformułowana koncepcja powstrzymywania polskiego wysiłku niepodległościowego. Rzeczywiście: nawet na tle wcześniejszych rządów Unii Demokratycznej, KLD Tuska i SLD (z niewielką przerwą na czas rządu Jana Olszewskiego i pierwszego rządu PiS) określone przez Bratkiewicza jednoznaczność i głębokie zakorzenienie koncepcji rosyjskiego władztwa nad Polską uderzało swą antypolskością. Nawet jednak w latach tamtych rządów nie było możliwe tak brutalne formułowanie podstaw planowanej przez tandem Tusk-Sikorski trwałej zależności RP od jej wschodniego sąsiada.
Związek z Rosją „taką jaka ona jest”
Bratkiewicz mianowicie odwołał się do artykułu 1 konstytucji Królestwa Polskiego z 1815 roku głoszącego: Królestwo Polskie pozostaje na zawsze złączone z Cesarstwem Rosyjskim. Cesarstwo przeminęło, przeminął nawet komunistyczny Związek Sowiecki, ale politycy PO planowali powrót do carskiego zamysłu wiecznotrwałego związku Polski z Rosją.
W znanym expose sejmowym z 2007 roku D. Tusk precyzował przy tym; „(z Rosją) taką jaką ona jest”. Wydaje się, że wymieniony tandem dwu polityków działał tu na wyraźne zlecenie głównych środowisk politycznych Niemiec i planujących federalną Europę środowisk “lewackiej koncepcji 1968”.
„Od Atlantyku do Władywostoku”
Po zamachu 11 września 2001 roku polityka USA ugrzęzła – wydawało się “europejczykom” – w wojnie z terroryzmem w Iraku i Afganistanie. Marzenie lewicowych euro-elit o wypchnięciu USA z Europy i budowie “wspólnego europejskiego domu od Atlantyku do Władywostoku” wydawało się bliskie realizacji.
Należało więc wreszcie przystąpić do praktycznej realizacji idei, która pozostawała dotąd raczej skrywanym planem. Ostateczne „przyspawanie” Polski do Rosji (Rosji takiej jaka ona jest!) pozostawało pierwszym, kardynalnym warunkiem powrotu Rosji do koncertu kształtującego planowaną „nową” Europę: Europę bez amerykańskiego sojusznika, bez energetycznej samodzielności, bez przywiązania suwerennych narodów do niepodległości własnych państw, a wreszcie także bez narodowych elit, którym – tradycyjnie – przeznaczono miejsce w ziemi okolic Smoleńska. W świetle dostępnej w chwili obecnej wiedzy motywacje tak szokującej zmiany paradygmatu stosunków z Rosją przez czołowych polityków PO były dość proste, a wręcz trywialne i sprowadzały się do planu uzyskania stanowisk w polityczno-administracyjnym kierownictwie UE. Czy było to elementem jakiejś sformalizowanej umowy, z kim i jakie ew. były jej postanowienia pozostaje do wyjaśnienia.
Skutki „nowej” filozofii
Tuskowi się udało – na parę lat objął prestiżowe stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej. Sikorski miał mniej szczęścia, bo marzył o szefostwie NATO a był używany do polityki antyamerykańskiej. I to być może tłumaczy jego z trudem ukrywaną frustrację.
Bilans działań opartych o ową „nową filozofię” jest znany, chociaż powinien być przypominany i dogłębnie analizowany we wszystkich szczegółach:
- torpedowanie inicjatywy amerykańskiej tarczy rakietowej w Polsce,
- przewlekanie budowy gazoportu,
- próby przekazania Rosjanom rafinerii w Gdańsku,
- eliminowanie militarnego potencjału Polski zwłaszcza na wschód od Wisły wraz z produkcyjnym potencjałem polskiej „zbrojeniówki”, który miał być przekazany firmom niemieckim
- umowy o wywiadowczej współpracy z rosyjską służbą FSB,
- oddanie remontu rządowego Tupolewa firmie kontrolowanej przez agenturę rosyjską, a potem – taka była tu straszliwa logika wydarzeń – wspieranie Władimira Putina w fałszowaniu Raportu MAK i ukrywaniu autorów zamachu smoleńskiego z 2010 r.
Listę tą można (i należy!) rozszerzyć o wszystkie znane już elementy praktycznej realizacji bratkiewiczowskiej „nowej filozofii” zwłaszcza te związane z uzależnianiem Polski od Niemiec w ramach budowy „Wielkiej Europy”. Chodzi o aprobatę procesu przekształcania UE w dominantę niemiecką i zgodę na masowy napływ migrantów z Azji i Afryki, których pozbawiać się będą Niemcy.
Na razie zaś poprzestańmy na konkluzji: Byłoby czymś rzeczywiście zdumiewającym gdyby polski naród, który włożył już tak wiele wysiłku w odzyskanie niepodległości własnego kraju miał dopuścić do ponownego objęcia władzy przez ludzi formacji „pierwszego artykułu konstytucji cara Aleksandra”.
Autor: Krzysztof Łączyński