Negocjacje między klubami PO i PSL na temat uchwalenia ordynacji trwają od miesiąca. Z ramienia PO prowadzi je Waldy Dzikowski. - By przepchnąć zmiany przez Sejm, mamy sześć miesięcy. Powinno się udać. Jest porozumienie z ludowcami - powiedział „Rz” polityk z otoczenia premiera Tuska.
PO początkowo proponowała PSL jednomandatowe okręgi w wyborach do rad gmin, powiatu i sejmiku. Ale PSL na tak dalekie zmiany się nie zgodziło.
Ustalono, że na konkretnego kandydata (a nie na listę, od czego uzależniona jest liczba miejsc, które przypadną ugrupowaniu) będzie się głosować tylko w wyborach do rad miejskich i gminnych. Już dziś jednomandatowe okręgi istnieją tylko w gminach, ale jedynie tych do 20 tys. mieszkańców.
PO swoje propozycje chce wprowadzić do projektu kodeksu wyborczego SLD, który jest w nadzwyczajnej komisji sejmowej.
Ta zmiana zwiększa szanse Platformy na miażdżące zwycięstwa w dużych miastach. Zamiast pokonywać opozycję np. 60 do 40 proc., może liczyć na wygraną we wszystkich lub prawie wszystkich jednomandatowych okręgach. I bez trudu rządzić samodzielnie.
- To ordynacja szyta pod PO, która ma im zagwarantować absolutne rządy - mówi „Rzeczpospolitej” Joachim Brudziński (PiS).
- Będziemy protestować. Taka zmiana ordynacji wyborczej ma dać PO 100 proc. wszystkich stanowisk. Na to naszego przyzwolenia nie będzie - zapowiada już Witold Gintowt-Dziewałtowski, poseł Sojuszu.
Rzeczpospolita/tuskwatch.pl/rz