Przecieki różnych informacji z tajnych dokumentów pojawiają się od dłuższego czasu nie wiadomo jak i skąd. Czasem można się tego domyślać stosując starorzymską zasadę „is fecit cui prodest” (uczynił ten, komu to przyniosło korzyść) ale podnoszone za każdym razem gromkie, wzajemne oskarżenia utrudniały wykrycie sprawców. Dopiero teraz można lepiej zaobserwować, kto tak naprawdę prowadzi wojnę za pomocą przecieków, a najczęściej rzekomych przecieków.
Komisja Śledcza Sejmu w sprawie „nacisków” na prowadzących śledztwa w okresie rządów PiS obraduje i jawnie i w utajnieniu. Prymitywnych ale niestety często skutecznych środków imają się przedstawiciele PO w Komisji, aby stworzyć wrażenie nadużywania władzy i innych strasznych przestępstw PiS.
Pierwszą metodą jest stawianie przez posłów PO pytań przemycających rzekome, kompromitujące PiS informacje z posiedzeń utajnionych. Przykłady cytuję, na podstawie stenogramu sejmowego.
Pytania
(1) Poseł Karpiniuk (PO) pyta prokuratora Wasilewskiego:
Czy słyszał pan o wyłączeniu z postępowania tzw. wątku ujawnienia tajemnicy państwowej przez wysokiego funkcjonariusza Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w związku z ujawnieniem, rzekomym ujawnieniem przez tego wysokiego funkcjonariusza Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego informacji, stenogramów z podsłuchów Tomaszowi Lipcowi? Czy słyszał pan o tym zagadnieniu?
(2) Poseł Karpiniuk (PO) pyta prokuratora Pęgala:
Czy pan, panie prokuratorze, słyszał o rozmowie prokuratorów prowadzących to postępowanie, prokuratorów i referentów, którzy przygotowali zarządzenie o zatrzymaniu, a funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego mieliby rzekomo stwierdzić, że to i tak nie ma absolutnie żadnego znaczenia, ponieważ ich przełożony ma takie chody w prokuraturze okręgowej, że i tak to zatrzymanie nie nastąpi? A to wydarzenie, dla ułatwienia, miało mieć miejsce w granicach 24 października.
Na te pytania, i szereg innych pytań, zawierających tezę zaczerpniętą z materiałów niejawnych, prokuratorzy nie odpowiedzieli – uznali, że obowiązuje ich tajemnica. Poseł Karpiniuk dobrze wiedział, że odpowiedzieć na posiedzeniu jawnym nie mogą. Ale świadomie sugerował, że informacje o tym, co zamieścił w pytaniach, w aktach niejawnych są. A więc jeżeli zawarte w pytaniach tezy są w materiałach niejawnych i są prawdziwe to poseł Karpiniuk popełnia przestępstwo ich ujawnienia, jeżeli zaś nie są prawdziwe, to pan poseł nie tylko ujawnia informacje tajne lecz także rozpowszechnia nieprawdę – nie wiem co gorsze. Ale najgorsze jest jeśli informacje niejawne, uzyskane w czasie zamkniętych obrad Komisji, nie zawierają treści, które są wygłaszane w czasie posiedzeń jawnych, transmitowanych i relacjonowanych w mediach.
Sugestie
Przyjrzyjmy się następującej wypowiedzi przewodniczącego Komisji:
Mówi poseł Mularczyk (PiS):
(3) Panie przewodniczący, ja widzę, że najlepiej to by było, gdyby w ogóle nie było posłów PiS w tej komisji wtedy byście ustalili prawdę taka, jaką chcecie ustalić…
Odpowiada poseł Czuma (PO), przewodniczący Komisji:
(4) Nerwowość panów jest uzasadniona po wczorajszych wydarzeniach na posiedzeniu niejawnym. Ja to rozumiem, ale apeluję o spokój.
A więc również przewodniczący (PO) sugeruje, że informacje niejawne są bardzo niekorzystne dla PiS. Poseł Mularczyk zaprzecza temu ale wiadomość idzie w świat i przylepia się do PiS, jak grudka błota. A więc albo ujawniono sens dokumentu niejawnego albo powiedziano nieprawdę. Tak, czy inaczej, to nie jest szukanie prawdy, to jest brzydka, polityczna gra. Przywołam tu zdanie innego członka Komisji posła Mieczysława Marcina Łuczaka (PSL), którego nie sposób podejrzewać o stronniczość na rzecz PiS:
(5) Panie Przewodniczący! Szanowni Państwo! To, co usłyszeliśmy na posiedzeniu niejawnym, pozostaje tajemnicą, więc nie stwarzajmy wrażenia, że stało się coś, co ma wpływ na zachowanie się członków Komisji. Komisja ma dociec prawdy i wyjaśnienie niejasności, a nie prowadzenie gierek politycznych.
Ano właśnie. Gdyby chodziło o dociekanie prawdy wystarczyłyby zdecydowane odpowiedzi obu prokuratorów na serię pytań posła Kurskiego (PiS). Otóż poseł Kurski zadał kolejno obu prokuratorom jasne i klarowne pytanie o to, czy premier Jarosław Kaczyński, minister Zbigniew Ziobro, Komendant Gł. Policji, szef CBA, bądź szef ABW (są to osoby wymienione w długiej nazwie Komisji) wywierały nielegalny nacisk na prowadzących śledztwo prokuratorów. A pytani o to prokuratorzy odpowiedzieli za każdym razem zdecydowanie: „Nie”. Od tego pytania, poszukując prawdy, powinno się to przesłuchanie rozpocząć i po odpowiedzi „nie” powinno się przesłuchanie zakończyć. Od innych świadków można byłoby doszukiwać się, czy prokuratorzy powiedzieli prawdę. Ale nie o prawdę chodzi posłom PO, tylko o publiczną kompromitację PiS. To jest cel – wszystko inne to są tylko środki prowadzące do celu.
Metoda pani Pitery
Metodę sugerowania przestępstw i nieprawidłowości opisanych w materiałach niejawnych rozpoczęła, na wielką skalę i polityczne zlecenie, pani poseł Pitera (PO) swoim utajnionym raportem o CBA i o jego szefie Mariuszu Kamińskim. Mówiła o przekrętach, bezprawnych działaniach i o „prokuratorskich zarzutach” wobec funkcjonariuszy CBA i ich szefa, stwierdzonych i opisanych w raporcie. I nic z tego nie wyszło – nawet premier Tusk, kiedy przeczytał raport, ograniczył się tylko do rozmowy z szefem CBA. W drugim raporcie o nadużyciach członków rządu PiS miały być rzeczy tak okropne, że początkowo nie chciała go ujawnić, aby – jak mówiła: „nie straszyć ludzi”. Gdy wreszcie ujawniła, naraziła się na śmiech i kpiny.
{sidebar id=4}
Tę samą metodę ujawniania rzekomej treści fragmentów niejawnych materiałów (przecieki) stosują teraz w Komisji posłowie PO. Metoda przecieków zasłużyła w pełni na nazwę „Piteryzacja zdarzeń”. Nawiązuję tutaj do wprowadzonego kiedyś określenia „Falandyzacja prawa<
/i>” oznaczającego pokrętne interpretacje przepisów prawa. Chociaż mam pewne wątpliwości, bo prof. Falandysz był przynajmniej człowiekiem inteligentnym. Ale cóż, proponując analogiczne w formie określenie „Piteryzacja zdarzeń” mimowolnie obdarowałem niektórych całkowicie niezasłużonym komplementem.
Maciej K. Sokołowski