W sezonie jesienno-zimowym Polsce grozi kryzys gazowy – wynika z ustaleń reporterów programu „Minęła dwudziesta” w TVP Info. Powód? Do naszego kraju napływa za mało rosyjskiego surowca, bo Gazprom zwleka z podpisaniem umowy z PGNiG. – Nie ma na razie zagrożenia, że polskie magazyny gazu będą puste – uspokajał jednak w TVP Info wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak.
Choć negocjacje PGNiG z Gazpromem zakończyły się na początku maja, rosyjski potentat po dziś dzień nie podpisał umowy. Powód? Rosjanie wyznaczyli Ukrainie ultimatum: jeśli ta do 7 czerwca nie spłaci zaległości za dostawy gazu, Gazprom zakręci kurek. Rosyjski gaz płynie do naszego kraju właśnie m.in. przez Ukrainę, więc oznaczałoby to jeszcze większe ograniczenie dostaw surowca do Polski. - Do 7 czerwca Gazprom nie będzie chciał podpisać kontraktu, żeby nie narazić się na zarzut, że zrywa dopiero co zawarte porozumienie - uważa były minister gospodarki Piotr Woźniak.
Obecnie rosyjski gaz napływa do Polski w ograniczonym zakresie. Jeżeli umowa z Gazpromem nie zostanie szybko podpisana, może dojść do sytuacji, że w najbliższy sezon grzewczy wejdziemy z pustymi magazynami i z niewystarczającym poziomem dostaw.
Waldemar Pawlak przyznaje, że rzeczywiście strona rosyjska zwleka z dopełnieniem wszelkich formalności związanych z podpisaniem umowy między Gazpromem i PGNiG. Dodaje jednak, że nawet jeśli zabraknie gazu w sezonie grzewczym, „nie będzie nam zimno, bo gaz może zostać zastąpiony innym rodzajem energii, w tym energią elektryczną”. - Polska jest w Unii Europejskiej krajem, który ma najmniejsze uzależnienie od odstaw gazu z importu. Produkujemy 30 procent energii, a zapasy naszych surowców wystarczą na 200-300 lat - dodał wicepremier.
tvp.info/RZ