Z Józefem Szaniawskim, publicystą, wykładowcą na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie oraz w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, rozmawia Julia M. Jaskólska
Na rynku wydawniczym ukazał się właśnie Pana album „Marszałek Józef Piłsudski w obronie Polski i Europy”. Publikacja niezwykła, opisująca historie zupełnie nieznane, jak na przykład wątek wojny prewencyjnej z Niemcami.
Piłsudski chciał zwyciężyć Hitlera, dopóki była możliwość pokonania Niemców, i był jedynym politykiem w Europie, który potrafił to przewidzieć. Amerykanie nazywają takich ludzi wizjonerami politycznymi. Marszałek był też jednym z bardzo nielicznych Polaków, którzy wierzyli, że Polska odzyska niepodległość. Gdy na progu XX wieku ogromna większość rodaków pogodziła się z utratą niepodległości raz na zawsze, Piłsudski mówił: trzeba walczyć o wolność i trzeba być zdeterminowanym. Gdy kozacy rosyjscy prowadzili go na Syberię 1800 kilometrów z Irkucka do Tobolska, wymyślił, że „w życiu są ważniejsze rzeczy niż samo życie”. Tą „rzeczą ważniejszą” dla Piłsudskiego była Polska. Inna jego ponadczasowa i ponadnarodowa sentencja brzmi: „Być zwyciężonym i nie ulec to zwycięstwo, zwyciężyć i spocząć na laurach to klęska”.
Co takiego wyjątkowego jest w Piłsudskim? Rozpala emocje do dziś – ma gorących zwolenników, ale nie brakuje też jego zapamiętałych wrogów.
Takich wielkich postaci jak Piłsudski w całej naszej historii było zaledwie kilka: Kazimierz Wielki, kanclerz i hetman koronny w jednej osobie Jan Zamojski, kanclerz i hetman Stanisław Żółkiewski oraz Karol Wojtyła, czyli Jan Paweł II.
Piłsudski w kraju był opluwany, miał wielu wrogów, którzy chcieli jego zasługi za wszelką cenę umniejszyć, ale wrogowie Polski doceniali go. Premier Rosji, a zarazem sowiecki dyktator Lenin mówił wprost, że Piłsudski i jego Polacy przekreślili możliwość rewolucji komunistycznej w Europie. 15 sierpnia 1920 roku, kiedy ważyły się losy bitwy warszawskiej, stawką w grze były losy Polski i Europy.
Zarzucano Piłsudskiemu wrogość do Kościoła katolickiego…
Tak twierdzili tylko wrogowie polityczni Marszałka. Fakty temu przeczą. Niepodległość została przez Piłsudskiego proklamowana 11 listopada 1918 roku w katedrze św. Jana na wieczornym nabożeństwie, w obecności kardynała krakowskiego, metropolity Warszawy oraz ks. Achille Rattiego, który był wtedy nuncjuszem apostolskim w Warszawie, a potem został papieżem i przyjął imię Pius XI. Ratti zresztą był wielkim przyjacielem Piłsudskiego. Mało kto o tym wie, ale byli wspólnie na Jasnej Górze, by modlić się o zwycięstwo nad bolszewikami w 1920 roku, wspólnie na kolanach szli do Matki Bożej Ostrobramskiej w Wilnie. Po odparciu armii sowieckiej naczelnik dziękował za nie na Jasnej Górze; był „Marszałka Józefa Piłsudskiego akt oddania Polski Sercu Najświętszej Maryi Panny” z 25 sierpnia 1920 roku, a po jego śmierci – oświadczenie prymasa Polski kard. Augusta Hlonda z 15 maja 1935 roku, wydane przed złożeniem zwłok Marszałka na Wawelu: „Marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu należy się wieczna wdzięczność nie tylko Polaków, ale całego chrześcijaństwa”.
Droga do niepodległości miała kilka etapów – 11 listopada 1918 roku, rok 1920, potem odbudowa państwa, w 1939 roku wojna i dwie okupacje: niemiecka i sowiecka, wreszcie komunizm, narodziny Solidarności. Zdajemy egzamin jako naród?
Ojciec Święty Jan Paweł II ciągle apelował, żebyśmy nie zmarnowali zwycięstwa nad komunizmem, który nazywał ideologią zła. Cały czas mówił, że dobro istnieje zawsze obok zła, ale w XX wieku tym złem były dwa totalitaryzmy: komunizm i hitleryzm, przy czym komunizm uważał za coś gorszego.
Mało kto wie że Karol Wojtyła na chrzcie świętym otrzymał drugie imię Józef właśnie na pamiątkę Piłsudskiego. Nad łóżeczkiem małego Karola wisiał portret Marszałka. Już jako gimnazjalista brał udział w uroczystościach żałobnych w Wadowicach – deklamował na akademii szkolnej wiersz „Testament” Juliusza Słowackiego, a potem jeszcze razem z ojcem sypał kopiec Piłsudskiego w Krakowie. Później wielokrotnie modlił się przy grobie Marszałka na Wawelu.
Proszę też zwrócić uwagę – JP to są ważne inicjały odnoszące się do wiekopomnych słów w naszej historii: „Jeszcze Polska nie zginęła”. Piłsudski jako komendant I Brygady, następnie naczelnik państwa polskiego i marszałek do tego JP często nawiązywał. Przed wojną najbardziej zasłużeni oficerowie nosili taką odznakę – dwie skrzyżowane buławy i JP; były pomniki i rzeźby z inicjałami JP. Nie wiemy, co myślał Piłsudski o Karolu Wojtyle, natomiast wiemy, co Wojtyła myślał o Piłsudskim. Uważał go za największego Polaka XX wieku i to jest dla nas bardzo ważne świadectwo.
Przez wiele lat bronił Pan dobrego imienia pułkownika Ryszarda Kuklińskiego, dzięki staraniom Pana i ówczesnego prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego pułkownik spoczął w Alei Zasłużonych na Powązkach. Założył Pan również izbę pamięci pułkownika. Nigdy nie miał Pan wątpliwości co do jego postawy moralno-patriotycznej? Lech Wałęsa, „legenda Solidarności”, nie chciał Kuklińskiego zrehabilitować i znieść kary śmierci, na którą został skazany przez komunistów.
Wyrok śmierci wydany przez komunistyczny sąd kapturowy w stanie wojennym udowadnia, że Kukliński walczył o wolną i niepodległą Polskę Był to jeden z najbardziej haniebnych wyroków: Polaka skazali na śmierć nie Rosjanie, tylko Polacy, i za przekazywanie tajemnic nie polskich, lecz sowieckich, nie państwa polskiego, ale obcego, Polsce wrogiego. Wszystkie dokumenty sowieckiego sztabu generalnego, które Kukliński przez prawie dziesięć lat przekazywał Amerykanom, były pisane w języku rosyjskim, były to sowieckie plany podboju Europy.
Wyrok ciążył na pułkowniku aż do roku 1997, choć Polska już od ośmiu lat rzekomo była wolna i niepodległa. Tacy ludzie jak Adam Michnik, Jacek Kuroń, a przede
wszystkim Lech Wałęsa mieli w sprawie Kuklińskiego takie samo stanowisko jak generałowie Kiszczak, Jaruzelski, Baryła i rzecznik rządu Jerzy Urban, nazywany „Goebbelsem stanu wojennego”. To był ten sam „salon”.
Kara śmierci dla Kuklińskiego jest dzisiaj zaszczytem. Jestem dumny z tego, że dla mnie w stanie wojennym prokurator żądał piętnastu lat więzienia i z tych piętnastu pięć odsiedziałem, a w dodatku skazali mnie ci sami sędziowie pod przewodnictwem pułkownika Momarchy, którzy skazali Kuklińskiego.
Amerykanie nie spodziewali się, że dokumenty Układu Warszawskiego dostarcza im jeden człowiek…
Zgadza się – oficerowie CIA, którzy analizowali sowieckie dokumenty, byli przekonani, że w najwyższym kierownictwie wojska polskiego musi być jakiś spisek złożony z co najmniej kilkunastu patriotycznie nastawionych oficerów, którzy wykradają Rosjanom tajne dokumenty. Ale przecież o istnieniu Kuklińskiego wiedziało tylko sześć osób: kolejni prezydenci Stanów Zjednoczonych, kolejni wiceprezydenci, szefowie CIA, ambasadorzy amerykańscy w Warszawie, szefowie sztabów armii amerykańskiej.
Czytelnikom „Mojej Rodziny” zdradzę, że na 13 grudnia 2008 roku, rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, w siedzibie CIA w Waszyngtonie została zapowiedziana prapremiera filmu o pułkowniku Kuklińskim. Będą wszyscy dyrektorzy Centralnej Agencji Wywiadowczej, kilkuset generałów, admirałów armii amerykańskiej, prezydent Bush. To jest duży, sześcioodcinkowy film dokumentalny, który będzie emitowała najpierw amerykańska telewizja ABC; emisja w Polsce planowana jest w lutym 2009.
za: Chrześcijański Magazyn Społeczny "Moja Rodzina", nr 11/2008
Dzieło niezwykłe, dzieło potrzebne
Album Józefa Szaniawskiego ma wszelkie walory, by mógł ozdobić biblioteczkę nawet najbardziej wybrednego czytelnika. Został pięknie zilustrowany reprodukcjami obrazów, m.in. Jerzego Kossaka, i zdjęciami – w tym wieloma po raz pierwszy opublikowanymi w Polsce, jak chociażby fotografia Ojca Świętego Jana Pawła II w krypcie marszałka Piłsudskiego na Wawelu. Przede wszystkim jednak na prawie dwustu stronach zawiera niesamowitą dawkę informacji.
Nie jest to zwykły album, to raczej kalejdoskop życia II Rzeczypospolitej, podróż przez jej wielkość. Śledzimy więc drogę do Niepodległej, potem jej obronę w 1920 roku przed Sowietami, idącymi na podbój Europy Zachodniej. Armia Czerwona miała przejść przez „trupa pańskiej Polski” i ponieść sztandar komunizmu aż po Portugalię. I na tej „pańskiej Polsce” połamała sobie zęby. Zemsta – ludobójcza, wyrażona między innymi Katyniem, Charkowem, Miednoje, Sybirem i innymi miejscami kaźni – przyszła po 17 września 1939 roku…
Piłsudski, oprócz tego, że był ojcem Niepodległej, jako naczelnik państwa odcisnął piętno na całej II RP. Postawa, patriotyzm, charyzma, nienawiść do partyjniactwa, tak rozpanoszonego w sejmie, otwartość na problemy zwykłych ludzi – to wszystko sprawiło, że o Marszałku warszawska „ulica” mówiła ciepło „Dziadek”. Już za życia obrósł kultem i cieszył się szacunkiem, o którym Dmowski, Korfanty czy Witos mogli tylko marzyć. Po śmierci dawał nam siłę w czasach okupacji sowieckiej, niemieckiej i komunistycznej.
Piłsudski zbudował Polskę silną nie tylko gospodarczo. To dzięki niemu w 1933 roku Polska była w stanie wydać wojnę prewencyjną Niemcom Hitlera. Jako polityczny wizjoner doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że świat zmierza ku wojnie. W 1933 roku Hitlera, pozbawionego jeszcze silnej armii (notabene szkolonej potajemnie przez Związek Sowiecki) i uzbrojenia, można było pokonać. Niestety, Anglia i Francja odrzuciły ofertę Marszałka. Sześć lat później był 1 września… Jeślibym miała wybrać jakiś szczególny fragment, to polecam właśnie rozdział o wojnie prewencyjnej. Zawiera on rewelacyjne, po raz pierwszy upublicznione dokumenty i informacje, dając szczegółową wiedzę o tym nieznanym szerzej fragmencie dziejów Rzeczypospolitej.
Julia M. Jaskólska
Józef Szaniawski, Marszałek Piłsudski w obronie Polski i Europy, wydawnictwo Exlibris, Warszawa 2008, 191 s. Książka dostępna jest w księgarniach; kontakt z wydawnictwem: Exlibris Galeria Polskiej Książki, ul. Dęblińska 13, 04-187 Warszawa, tel. 022 612 54 05, faks 022 612 02 86, e-mail: exlibris@exlibris-pl.com.