Polska będzie produkowała mniej cukru, niż sama potrzebuje i będziemy skazani na import. Innymi słowy- będziemy wozili drzewo do lasu. Do tego doprowadzili nas rządzący w ostatnich 10 latach. Już pod koniec lat 90. trwał w najlepsze rajd zachodnich harcowników po polskich cukrowniach. Przysyłali ekspertów, doradców, całe „brygady Mariotta” rozjeżdżały się po Polsce w wyszukiwaniu przedsiębiorstw do kupienia. Cukrownie były smacznym kąskiem.
Tzw. zachodni inwestorzy uzbrojeni byli w wiedzę o planowanych kierunkach zmian w cukrownictwie. Wiedzieli, że negocjatorom z Warszawy można będzie wcisnąć nieprawdopodobnie niskie limity cukrowe czy kwoty mleczne. Jarosław Kalinowski za zaistnienie przy negocjacjach z Unią gotowy był podpisać wszystko, a z pomocą polskojęzycznych mediów ogłosić to jako sukces. Co też się stało. Limit produkcji cukru w naszym kraju otrzymaliśmy taki, że ledwie przekraczał 1 mln 590 tys. ton, czyli taki jak utrzymująca się już od dłuższego czasu tzw. konsumpcja krajowa. Ten limit krajowy podzielony jest między pięć koncernów cukrowych działających na polskim rynku.
Największy udział w polskim rynku cukru ma wciąż Krajowa Spółka Cukrowa Polski Cukier S.A. – 37 proc. ( jest największym w Polsce i dziewiątym co do wielkości producentem cukru w Europie), Suedzucker Sp. z o.o. – 26 proc., Pfeifer und Langen Polska S.A. – 16,6 proc. BSO Polska Sp. z o.o -12 proc. i Nordzucker Polska S.A. – 8,2 procent. Krajowe spożycie cukru klasyfikowane jest na poziomie 1 mln. 590 tys. ton. W tym roku produkcja cukru (liczona razem – ze wszystkich 5 spółek ) będzie grubo poniżej tej granicy.
Warto przypomnieć kilkuletnią walkę niektórych polityków AWS o powstanie krajowego koncernu cukrowniczego. Staraniem m.in. posła Gabriela Janowskiego czy poseł Elżbiety Barys w 2002 roku powstała wreszcie Krajowa Spółka Polski Cukier. Po ponad trzech latach od pierwszych zapowiedzi Wiesław Kaczmarek minister skarbu rządu II koalicji SLD-PSL podpisał decyzję o utworzeniu Krajowej Spółki Cukrowej. W jej skład weszło 20 cukrowni z trzech regionalnych holdingów. Rozgorzała bitwa o Ślaską Spółkę Cukrową. Tę już jakiś czas temu w nieznany dzisiaj sposób (domyślmy się) zarezerwował sobie buszujący w polskich burakach niemiecki koncern Suedzucker. Janina Piekarz długie miesiące protestowała w Łosiowie, w siedzibie Śląskiej Spółki Cukrowej przeciwko przekazaniu tejże spółki w niemieckie ręce. Przyjeżdżało wtedy do Łosiowa wielu polityków, wszyscy ówcześni przywódcy związków rolniczych. Obiecywano pomoc. Śmietankę z tego koktajlu wypili politycy i przywódcy związkowi. Dla opuszczonej Janiny Piekarz – przez niemalże wszystkich – zostały długi. Dla ówczesnych przywódców ( Roman Wierzbicki, Andrzej Lepper, Władysław Serafin ) została hańba. Dzielna rolniczka jeszcze do dzisiaj ze swojej skromnej renty spłaca rachunek telefoniczny za „strajkową komórkę”. Warto o tym pamiętać.
{sidebar id=3}
Niestety, rok później wyrokiem sądowym skarb państwa musiał wydać akcje Saint Louis Sucre (podstawiony właściciel) i w ten sposób za ćwierć miliarda złotych Suedzucker, a więc za przysłowiowe grosze, stał się potentatem na polskim rynku cukru.
Po wejściu Polski do UE wszystko szło jak po maśle. Bruksela przegrała proces z WTO o handel cukrem. Trzeba ciąć europejski cukier. Za dużo go – powtarzała WTO. Zatem jak przyciąć produkcję w Europie, to gdzie? W Polsce. Reforma rynku cukru była przygotowana już na 2005 rok. Gdy w listopadzie 2005 roku ówczesny minister rolnictwa pojechał do Brukseli wszystko było przygotowane. Krzysztof Jurgiel, ówczesny minister rolnictwa rządu PiS przed wylotem do Brukseli mówił, że zrobi wszystko, aby osiągnąć korzystne porozumienie. Na kolejnych spotkaniach z komisarz Boel przedstawiał szereg argumentów i propozycje, które nie zostały uwzględnione. A przecież ich celem było zabezpieczenie dla Polski samowystarczalności produkcji krajowej oraz utrzymanie i tak niezwykle małych limitów krajowych. Tak wiele w porównaniu do tego co już mieli Francja, Niemcy czy Wielka Brytania?
{sidebar id=4}
Warto przypomnieć jaki klangor polskojęzycznych mediów podniósł się w naszym kraju w trakcie wizyty w Brukseli i po powrocie do kraju delegacji z ramienia ministerstwa rolnictwa. Atak za atakiem. W najbardziej nawet wredny sposób. Co ciekawe polskojęzyczne media, dosłownie od pierwszych dni urzędowania na ministrze rolnictwa Krzysztofie Jurgielu nie zostawiały suchej nitki. Przypadek? W czasie rozmów o reformie europejskiego rynku cukru media podawały fałszywą tezę, jakoby polski minister rolnictwa zgodził się na wprowadzenie reformy rynku cukru. Było akurat odwrotnie! Nie zgodził się! W głosowaniu było 3:22 dla KE. Zastanawia ten impertynencki atak na ministra. Gdy zastąpił go Andrzej Lepper, tego ( jeśli chodzi o pracę w ministerstwie ) prasa zostawiła w spokoju. Dzisiaj ta sama prasa płacze nad rozsypanym cukrem – bo jest go coraz mniej, jest coraz droższy. Nie tylko w Polsce. Dzisiaj, gdy ceny żywności szybują w górę, perspektywa sprowadzania do Polski cukru brzmi jak ponura opowieść o głupim królu. To tak, jakby wozić drzewo do lasu. Zaiste – zajęcie godne „wioskowych głupków”.
Jak zachęcić rolników, producentów, aby ci samowolnie i trwale pozbyli się możliwości produkcji cukru? Takim mechanizmem – marchewką to fundusz restrtrukturyzacyjny i dopłaty cukrowe wypłacane plantatorom. Rzecz – bez wchodzenia w szczegóły – polega na wypłacaniu „odszkodowania” za rezygnację z określonej części kwoty cukrowej. Oczywiście z tym wiąże się również zmniejszanie powierzchni plantacji buraków cukrowych. Niezwykle bolesnym wydarzeniem związanym z tym procesem jest zamykanie cukrowni. I tak ostatnio na ścianie wschodniej zamknięto Cukrownię Łapy na południowym Podlasiu i cukrownię Lublin. Zarząd KSC Polski Cukier jest wiodącym reduktorem cukrowym. Do 31 marca koncerny zgłosiły chęć rezygnacji z produkcji 127,5 tysiąca ton cukru. Zgłoszenie odbyło się w ramach tzw. drugiej restrukturyzacji. W zamian za to producenci cukru otrzymają wysokie unijne rekompensaty. Uczyniła to także KSC Polski Cukier, licząc na otrzymanie stosownych odszkodowań. KSC Polski Cukier S.A. Zdecydowała się pod koniec marca o kolejną redukcję ( tzw. drugi krok ) produkcji cukru, o 7 procent. Pazerność zarządu KSC na unijne odszkodowania nie zna granic. Tłumaczą to tym, że i tak w następnych latach będą ciąć wszystko liniowo i nie będzie odszkodowań. A teraz są. Tylko dlaczego Niemcy, Francuzi i Anglicy pieczołowicie pilnują swoich limitów?
{sidebar id=4}
Brukselska marchewka
A cukier drożeje. Jak wszystko w Polsce i w Europie. Nawet w bogatszych krajach żyje się bardzo trudno, szczególnie emerytom. Polska już teraz produkuje mniej cukru, niż
sama potrzebuje. Trzeba go importować. A ceny żywności – w tym i cukru – rosną. Cukier po 1.90 zł za kilogram to już wspomnienie. Polski cukier tani już był, będzie tylko droższy i droższy. Chętnie sprzeda nam go Niemiec albo Francuz. Dziękujemy Krajowej Spółce Cukrowej i długoletniemu prezesowi tejże Spółki panu Krzysztofowi Kowie. Za obietnice produkcji etanolu w zamkniętej cukrowni Wożuczyn i inne szaleńcze obietnice składane publicznie załogom zamykanych zakładów, za wyzbywanie się limitów. A wszystko po to, aby przez pięć minut chrupać brukselską marchewkę.