„Przecieki” tajemnic państwowych rozpoczęły się w 1992r., kiedy posłowie dostali obdarzoną klauzulą tajności listę parlamentarzystów zapisanych w dokumentach tajnych służb PRL jako tajni współpracownicy.
Lista ta od razu została ujawniona.Mimo wyraźnych cech przestępstwa wymiar sprawiedliwości milczał. W ten sposób „przecieki”, zamiast być karane, stały się stosunkowo bezpiecznym orężem walki politycznej. Wykorzystywali je „polityczniepoprawni” – ale o każdy przeciek obwiniali „oszołomów”.
Mam inne zdanie potwierdzone tym, że nie ma „przecieków” z Aneksu do Raportu z likwidacji WSI będącego, jak dotąd, w rękach „oszołomów” – „politycznie poprawni” nie mają jeszcze do niego dostępu.
Maciej K. Sokołowski