Za złodziejski fach z pewnością nie powinien są zabierać pewien mieszkaniec Ostrowca Świętokrzyskiego. Pewnego dnia znalazł przed sklepem spożywczym etui z dokumentami i kartą kredytową. Zamiast oddać zgubę właścicielowi postanowił zrobić zakupy na jego konto. Ośmiokrotnie dokonał zakupów, głównie papierosów i alkoholu, fałszując podpis właściciela. Jednak, czując się zbyt pewnie, wybrał się na kolejne wojaże po sklepach. Kiedy kasjerkę zaniepokoił niewyraźny podpis na wydruku poprosiła klienta o podanie danych personalnych. Oszust bez wahania podał ? swoje prawdziwe imię i nazwisko. Teraz grozi mu do 8 lat więzienia.
Osobną kategorię stanowią przestępcy nazywani przez policję „gamoniami”, którzy sami wpadają w ręce stróżom prawa. W wakacje, dwaj funkcjonariusze po cywilnemu, tankowali swój nieoznakowany radiowóz na jednej ze stacji paliw. W pewnym momencie podszedł do nich Piotr B., 34-latek z Bydgoszczy. ? Panowie, jest okazja. Mam dobry, oryginalny zegareczek. Wart 10 tys. zł, ale opchnę go za tysiaka ? oświadczył. Podkreślał przy tym, że kupcy nie mają się czego bać, bo zegarek nie jest kradziony w Polsce, ale pochodzi z napadu na jubilera w Niemczech. Policjanci sięgnęli za pazuchy i ku zdziwieniu Piotra B., nie wyciągnęli portfeli tylko legitymacje policyjne. Piotr B. w akcie desperacji przyznał, że chciał sprzedać podróbkę, a w drodze na komendę obiecywał oddanie zegarka za darmo, jeśli tylko stróże prawa odwiozą go na dworzec i zapomną o sprawie. Za usiłowanie oszustwa i próbę przekupienia policjantów grozi mu 10 lat więzienia.
Takimi samymi bystrzakami okazali się trzej młodzieńcy ze stolicy. W centrum zaproponowali dwóm napotkanym mężczyznom kupno fiata za 1700 zł. Zaprowadzili nawet nieznajomych na ulicę Ludną, gdzie pokazali im samochód. I wtedy okazało się, że potencjalnymi kupcami są policjanci. Samochód został skradziony kilka dni wcześniej.
Do archiwum przestępczej głupoty przejdą z pewnością jeszcze dwie sprawy: zaoranego asfaltu w woj. lubelskim i tajemniczej kradzieży faktury w stolicy. W miejscowości Glinny Stok policjanci dostali wezwanie do dziwnie zachowującego się rolnika. Gospodarz wracając z pola zaorał 40 metrów asfaltowej drogi. Ustalenie sprawcy nie było trudne, ponieważ ślady wyraźnie prowadziły do jego obejścia. Mężczyzna twierdził, że nie ma pojęcia, jak mogło dojść do tego incydentu. W wyjaśnieniu zagadki z pewnością pomocny może być wynik badania zawartości alkoholu we krwi ? 3 promile.
Z kolei w stolicy patrol policyjny zatrzymał Zbigniewa A., który włamał się do jednego z pawilonów na Mokotowie. Podczas przeszukania mężczyzny, w jego bieliźnie znaleziono skradzioną fakturę zakupu artykułów ceramicznych na kwotę 419 złotych. Włamywacz nie chciał ujawnić, dlaczego zdecydował się ją ukraść.
Rzutem na taśmę do tegorocznego wykazu załapał się 19-latek, który w ubiegłym tygodniu napadł na stację benzynową w Rzeszowie. Wszedł do pomieszczeń stacji i wyciągnął z kieszeni pistolet. Kiedy sterroryzowani pracownicy przygotowywali już gotówkę dla rabusia, jeden z nich zauważył, że pistolet… nie ma dziury w lufie. Pracownik rzucił się na napastnika i go obezwładnił. Okazało się, że broń, była plastikową atrapą, a jej właściciel przygotowując się do napadu lufę na korpus założył ?tyłem na przód?, kierując otwór wylotowy we włąsną stronę.
tvp.info/RZ