Zasadniczym sprzymierzeńcem manipulacji informacyjnej z jednej strony jest niewiedza, nieświadomość i bańka złudzeń w której odbiorca funkcjonuje. Z drugiej tocząca się wojna, mająca kolejnych dowódców, kolejnych aktorów i kolejne wyznania informacyjne, które będą zapewne narastały i zwielokrotniały się – czytamy w raporcie dotyczącym rosyjskiej propagandy po 24 lutego 2022 roku.
Artykuł jest streszczeniem raportu opracowanego dla Defense24 przez Maksyma Sijera z Disinfo Digest na temat: Rosyjska i białoruska propaganda towarzysząca wojnie napastniczej Rosji na Ukrainę: Wpływ szkodliwych linii narracji dezinformacyjnych i propagandowych Rosji, Białorusi oraz aktorów rezonujących w Polsce na polskie społeczeństwo, w celu negatywnego wpływu na postrzeganie następstw trwającej wojny napastniczej Rosji na Ukrainę oraz ukraińskich uchodźców w Polsce.
Propaganda przed inwazją na Ukrainę
Autor wyróżnia kilka głównych linii narracji rosyjskiej i białoruskiej propagandy, za pomocą których aparat wpływu Kremla dążył do stworzenia fałszywego obrazu relacji ukraińsko–rosyjskich.
W miesiącach poprzedzających rosyjską agresję (grudzień, styczeń, luty) dezinformacja dotyczyła rzekomej chęci wkroczenia Sił Zbrojnych Ukrainy do Donbasu. Rosyjska propaganda przekonywała, że Zachód (głównie Stany Zjednoczone) zachęca Ukraińców do siłowego rozwiązania sporu o te terytoria. Podobna narracja jest prowadzona obecnie w odniesieniu do innych państw, których terytoria od lat próbuje zagarnąć Rosja.
Pierwsze tygodnie „specjalnej operacji wojskowej”
W lutym i marcu rosyjscy propagandyści forsowali tezę, że władzę w Kijowie sprawują faszyści, a cała wojna ma na celu denazyfikację i demilitaryzację Ukrainy. Jak czytamy w raporcie: „mieliśmy przede wszystkim do czynienia z propagandą mającą stworzyć fałszywe uzasadnienia i wyjaśnienia niczym nie sprowokowanej napaści Rosji na Ukrainę”. W tej narracji to Ukraińcy byli winni rozlewu krwi, ponieważ stanęli w obronie faszystowskiego, szowinistycznego i agresywnego rządu.
Podobny był obraz ukraińskich uchodźców, których rosyjskie media przedstawiały jako przyszłych prześladowców Polaków, którzy przyjmując Ukraińców sprowadzili na siebie zagrożenie. Równolegle pojawiały się informacje o słabości wroga: Zełenski miał uciec z kraju, Zachód miał odwrócić się od Ukrainy i nie udzielać wsparcia, a nakładane na Rosję sankcje nie wyrządzały dużej szkody.
Propagandowy atak na Polskę
Od kwietnia do końca roku rosyjska propaganda przeniosła środek ciężkości na Polskę. Sugerowano, że RP dąży do wojny z Białorusią oraz do przejęcia zachodniej części Ukrainy. W rosyjskiej propagandzie Polska była krajem, który zyskiwał najwięcej, ponieważ osłabiona i wyludniona Ukraina jest łatwym celem do zdobycia, czego rząd w Warszawie miał rzekomo chcieć od dawna. Dezinformacja była tak dalece posunięta, że informowano o oficjalnych roszczeniach terytorialnych, których – jak wiemy – nigdy nie było.
Dezinformacja dotyczyła nie tylko Polski, ale również całej Unii Europejskiej, która – w myśl rosyjskiej propagandy – popadła w głęboki kryzys z powodu wspierania Ukrainy. Dużą szkodę państwom Starego Kontynentu miały wyrządzić sankcje nakładane na Rosję (sic!). Moskiewska propaganda nie ustawała w przedstawianiu Ukraińców jako nazistów, toteż państwa europejskie zostały uznane za kolaborantów.
Narracja strachu
Sijer zauważa, że rosyjska propaganda opiera się na wzbudzaniu strachu u wroga, przy czym przejawia się on w sześciu obszarach informacyjnych:
- Obszar informacyjny: groźby użycia broni nuklearnej.
- Obszar informacyjny: epatowanie kryzysem energetycznym.
- Obszar informacyjny: fałszywe tezy o rzekomym udziale wojsk NATO w operacji obronnej Ukrainy.
- Obszar informacyjny: dopuszczenie krytyki wobec rosyjskiego MON i generalicji. Ochrona wizerunku Putina.
- Obszar informacyjny: „masowy udział najemników z Polski w Ukrainie”.
- Obszar informacyjny: próby zakłócania relacji polsko-ukraińskich.
Komentarz „Głosu”: Rosyjska propaganda w Polsce
Wiele z tych argumentów jest podnoszonych również w Polsce przez przeciwników wspierania Ukrainy. Politycy i wyborcy Konfederacji przekonują, że angażowanie się w obronę napadniętego państwa stwarza groźbę użycia broni nuklearnej przez federację Rosyjską. Ponadto twierdzą, że wspieranie Ukrainy przynosi Polsce straty: zarówno na polu militarnym (utrata sprzętu), jak i ekonomicznym (kryzys gospodarczy wywołany sankcjami). Radykalni sympatycy tego stronnictwa, tzw. Kamraci, nawołują nawet do przemocy wobec ukraińskich uchodźców.
Co do prób zakłócania relacji polsko-ukraińskich, w ostatnim czasie po raz kolejny spróbował to zrobić Radosław Sikorski. Były minister spraw zagranicznych w rządzie PO-PSL przekonywał, że rząd w Warszawie tak naprawdę stoi po stronie Rosji i dąży do zagarnięcia zachodniej części Ukrainy. Jak pisaliśmy wyżej, w ostatnich miesiącach był to kluczowy element rosyjskiej propagandy.
O ile Konfederatów i Kamratów można uznać za pożytecznych idiotów służących Putinowi, tak przypadek Sikorskiego jest znacznie bardziej niepojący. Nie do wiary, by osoba pełniąca niegdyś tak ważne funkcje, nie miała świadomości, że jej narracja wpisuje się w propagandę Kremla. A jeżeli ma tę świadomość, to jego postawa staje się jeszcze bardziej niepokojąca…
Czytaj też:
Źródło: MediaRoom PAP