Państwowa Komisja Wyborcza podała oficjalne wyniki do parlamentu i wszystko jest jasne, a przynajmniej powinno być. Rzeczywistość jest jednak bardziej skomplikowana, bo choć Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory, to opozycja świętuje swój triumf. W ciągu najbliższych dni dowiemy się, kto będzie rządził Polską przez najbliższe cztery lata.
W Sejmie zasiądzie 194 posłów kandydujących z list Prawa i Sprawiedliwości, 157 Koalicji Obywatelskiej, 65 Trzeciej Drogi, 26 Nowej Lewicy i 18 Konfederacji.
Wyniki głosowania na komitety
Na razie prezydent zapowiedział konsultacje z szefami poszczególnych klubów. W ich trakcie przedstawione mają zostać plany potencjalnych koalicji. Jakie warianty wchodzą w grę?
Tercet egzotyczny
Naturalny wydaje się sojusz Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Nowej Lewicy – wszak te trzy komitety zawiązały koalicję w wyborach do senatu. Część polityków tych formacji głośno wyraża pewność, że właśnie te siły polityczne utworzą nowy rząd.
Wielu komentatorów zauważa pewne problemy. Szymon Hołownia sprzeciwia się programom socjalnym wprowadzonym przez PiS, głosi hasło „koniec z rozdawnictwem. Lewica jest za utrzymaniem świadczeń socjalnych. Donald Tusk mówi, że „nic, co zostało dane, nie zostanie odebrane”, choć jego opinia jest w tym wszystkim najmniej ważna, ponieważ z doświadczenia wiemy, że obietnice byłego premiera mają niewielką wartość.
Podobnie rzecz się ma z aborcją. Tutaj mamy całą skalę rozmaitych poglądów. Począwszy od aborcji na żądanie do 9. miesiąca ciąży postulowaną przez Lewicę, przez aborcję do 12. tygodnia proponowaną przez Tuska, aż po demokratyczne referendum, którego domaga się Hołownia.
PSL jako bardziej konserwatywny front potencjalnej koalicji również nie pasuje do tej układanki. Do tego dochodzą inne kwestie ideologiczne takiej jak np. związki partnerskie, których na pewno nie poprze partia Kosiniaka-Kamysza, a o których przebąkują liderzy PO.
Jeśli PiS to z kim?
Jak nie potoczyłyby się konsultacje z prezydentem, jedno jest pewne: rządzić będzie koalicja. To pierwsza taka sytuacja od 2015 roku, kiedy to PiS utworzył samodzielny rząd, co udało się powtórzyć 4 lata później. Trzeba jednak przypomnieć, że wraz z PiS-em rząd tworzyły inne partie startujące jednak z jednej listy z partią dowodzoną przez Jarosława Kaczyńskiego. Teraz sojuszników trzeba szukać w innych klubach.
Wydaje się, że w szeregach KO znajdzie się kilku konserwatywnych posłów, którzy nie wejdą w koalicję z tęczową lewicą. W ostateczności mogliby poprzeć rząd PiS, jednak z całą pewnością nie będzie to liczne grono.
Twardy orzech do zgryzienia ma 3D, dla którego koalicja z samą KO byłaby optymalna, jednak przy obecnym rozkładzie mandatów jest niemożliwa. Tworzenie rządu z Konfederacją albo Lewicą byłoby wizerunkowo nie do zaakceptowania, toteż część bardziej konserwatywnych posłów może poprzeć rząd PiS.
Rządy prawa czy rządy chaosu?
Mówi się, że ewentualny rząd opozycji byłby rządem trzech partii, jednak w rzeczywistości, formacji tworzących koalicję byłoby więcej. Policzmy:
- KO składa się z 4 partii: Platforma Obywatelska, Nowoczesna, Inicjatywa Polska, Zieloni;
- Trzecia Droga to dwie formacje: Polskie Stronnictwo Ludowe, Polska 2050;
- Nowa Lewica to aż 6 partii: Sojusz Lewicy Demokratycznej, Razem, Wiosna, Polska Partia Socjalistyczna, Unia Pracy, Socjaldemokracja Polska.
W sumie potencjalny rząd byłby tworzony przez 12 ugrupowań. Każde z nich ma swój program, swoje ambicje. Oczywiście postulaty podnoszone przez niektóre partia (zwłaszcza te startujące z jednej listy) są zbieżne, jednak w niektórych aspektach różnice są na tyle duże, że moglibyśmy mówić o rządach chaosu.
Dlatego w najbliższych tygodniach PiS skoncentruje się na znalezieniu 37 posłów, którzy zechcą poprzeć rząd funkcjonujący od 2015 roku. To jedyna szansa na zachowanie w Polsce prawdziwego, wewnętrznie spójnego rządu.