Szef komisji śledczej badającej aferę hazardową Mirosław Sekuła (PO) uważa, iż źle się stało, że posłowie PiS Zbigniew Wassermann i Beata Kempa wrócą do komisji. Jego zdaniem taka decyzja Sejmu oznacza, że prawo i standardy przegrały z bieżącą polityką.
– Nie jestem zadowolony, uważam, że bardzo źle się stało, że prawo i standardy przegrały z bieżącą polityką, bo tak oceniam wynik tego głosowania. Ale Sejm podjął decyzję, sprawa skończona, w związku z tym trzeba się zabierać do pracy – powiedział Sekuła.
– Byłoby super dla SLD, gdyby do komisji śledczej ws. afery Rywina skierował ministrów rządu premiera Leszka Millera. Niestety tego nie zrobił, uznał standardy, w związku z tym przegrał – zwrócił uwagę Sekuła.
Jak podkreślił, afery wokół ustaw hazardowych trwają od 1992 roku, a Sejm zlecił komisji, by badała okres od 2003 do 2009 roku. – W tym czasie ja z procesem legislacyjnym nie miałem nic wspólnego, natomiast i pan Wassermann, i pani Kempa zdecydowanie brali w nim udział i byli ministrami w rządzie, którego działalność oceniamy – powiedział przewodniczący komisji. Według niego fakt ten obciąża większość sejmową, która podjęła decyzję o ich przywróceniu do komisji.
Sekuła zastanawia się jak będzie wyglądało przesłuchanie przed komisją b. szefa CBA Mariusza Kamińskiego, gdy pytania zadawać będzie Wassermann w świetle tego, że jako koordynator ds. służb specjalnych nadzorował jego działalność.
interia.pl