Rozkaz lądowania w Tbilisi przyszedł na piśmie faksem z Naczelnego Dowództwa Sił Zbrojnych, polecenie wydania takiego rozkazu wydał minister obrony narodowej Bogdan Klich – powiedział rzecznik PiS Adam Bielan.
Odniósł się w ten sposób do przypomnianej przez „Gazetę Wyborczą”, w kontekście katastrofy pod Smoleńskiem, sprawy lotu prezydenta Kaczyńskiego do Azerbejdżanu w 2008 r.
Powołując się na relację pilotów z akt postępowania w prokuraturze gazeta napisała, że „prezydent wszedł do kabiny załogi i zapytał: Panowie, kto jest zwierzchnikiem sił zbrojnych?”. Po odpowiedzi „Pan, Panie prezydencie”, miał dodać: „To proszę wykonać polecenie i lecieć do Tbilisi” i wyjść nie czekając na wyjaśnienia.
Według Bielana, rozkaz lądowania w Tbilisi przyszedł na piśmie faksem z Naczelnego Dowództwa Sił Zbrojnych. Polecenie wydania takiego rozkazu wydał minister obrony narodowej Bogdan Klich, z którym prezydent rozmawiał wcześniej dwukrotnie w tej sprawie. – Prezydent cały czas siedział w swoim saloniku ze swoimi gośćmi, nie był w kabinie załogi – powiedział w Radiu Zet rzecznik PiS. Adam Bielan, który uczestniczył w programie Moniki Olejnik w Radiu Zet powiedział, że to nie prezydent nakazał lądować pilotowi. Tym, który miał to zlecić był – według Bielana – minister obrony narodowej Bogdan Klich.: – Rozkazu nie wydawał pan prezydent, tylko minister obrony narodowej po rozmowie z panem prezydentem. Dowództwo sił powietrznych wydało rozkaz piszemy na polecenie ministra Klicha, szefa MON – polityka PO – powiedział polityk Prawa i Sprawiedliwości.
Bogdan Klich, zapytany przez Radio Zet o słowa Bielana, powiedział, że „to czyste kłamstwo”.
– Pan prezydent zadzwonił do mnie istotnie i polecił mi zmianę trasy lotu samolotu tak, aby mógł dolecieć do Tbilisi. Wysłuchałem tego, co pan prezydent miał mi do powiedzenia i odmówiłem wykonania tego polecenia, informując prezydenta o tym, że polecenia może mi wydawać premier, ponieważ jest moim zwierzchnikiem, a nie prezydent. Na tym rozmowa się skończyła – powiedział minister Klich.
– Następnego dnia spotkałem się z kpt. Pietruczukiem, który był w kryzysie psychicznym po tym, co przeżył. Zagwarantowałem mu bezpieczeństwo – powiedziałem kapitanowi, że włos z głowy mu nie spadnie, po czym nagrodziłem go Srebrnym Medalem Zasługi za zasługi dla lotnictwa i to był publiczny wyraz tego, że piloci, którzy przestrzegają przepisów, czy piloci, którzy stosują się do procedur, mają osobistą ochronę ministra obrony narodowej – powiedział dalej Klich.
Wczoraj w radiowej Trójce Bielan mówił, nawiązując do publikacji „GW”, iż twierdzenie, że prezydent Lech Kaczyński osobiście wywierał wpływ na pilotów podczas lotu do Azerbejdżanu jest absolutną nieprawdą.
W sierpniu 2008 r., kilka dni po wybuchu walk w Gruzji, prezydent Lech Kaczyński udawał się do tego kraju z prezydentami Litwy i Estonii oraz premierem Łotwy. Samolot poleciał przez Ukrainę do Azerbejdżanu, skąd delegacja udała się do stolicy Gruzji w kolumnie samochodów. Po międzylądowaniu w Symferopolu na Ukrainie, gdzie na pokład wsiadł prezydent Ukrainy, L. Kaczyński chciał, by samolot nie leciał do Gandżi w Azerbejdżanie, lecz od razu do Tbilisi.
Ówczesny rzecznik Sił Powietrznych ppłk Wiesław Grzegorzewski podkreślał, że Tu-154 z pułku specjalnego lecąc do Azerbejdżanu wykonywał lot według planu przedstawionego przez Kancelarię Prezydenta. – Nie było zgód dyplomatycznych na lot do Tbilisi, pilot nie miał wiedzy, kto kontroluje przestrzeń powietrzną Gruzji, kto zabezpiecza naziemne środki kontroli ruchu, w jakim stanie jest lotnisko. Po analizie sytuacji pilot podjął decyzję, by lecieć zgodnie z planem – wyjaśniał.
Wojskowa prokuratura – z postępowania której pochodzą materiały przywoływane przez „GW” – w grudniu 2008 r. odmówiła wszczęcia śledztwa ws. pilota, który wioząc prezydenta nie wylądował w stolicy Gruzji, Tbilisi. Prokuratura prowadziła postępowanie sprawdzające w zakresie odmowy wykonania polecenia dotyczącego prowadzenia statku powietrznego, czyli o czyn z art. 343 par. 2. – zagrożony karą od 3 miesięcy do 5 lat. Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa złożył poseł PiS Karol Karski. Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa.