W największych mediach Święta Bożego Narodzenia to przede wszystkim prezenty, które mężczyzna przebrany za św. Mikołaja wręcza dzieciom i dorosłym, choinka upiększona kolorowymi światełkami i wymyślnymi ozdobami, nasze mieszkania dopieszczone bardziej niż zwykle, stół wigilijny z miejscem pustym dla niezapowiedzianych gości, no i oczywiście piękne kolędy, które śpiewają grubi i garbaci, mądrzy i głupi, muzykalni i z przytępionym słuchem, wierzący i niewierzący, wszyscy.
Poza tym dowiadujemy się także, że Boże Narodzenie to nade wszystko święta rodzinne, radosne, niepowtarzalne. I że wielkie i małe domy handlowe zarabiają na nich pokaźne pieniądze. Nie ma natomiast w owych mediach praktycznie nawet cienia refleksji nad tym, że chrześcijanie celebrują te święta na pamiątkę niezwykłego Faktu, jakim przeszło dwa tysiące lat temu było przyjście na świat Jezusa Chrystusa. I że my świętujemy tamto Wydarzenie, ponieważ jest ono wyartykułowanym przez Boga zaproszeniem nas do drogi, której kresem będzie wieczność w obliczu Bożej obecności.
Nie ulega wątpliwości, że dla chrześcijan w Polsce kolędy, choinka, opłatek wigilijny i wszystko, co składa się na wystrój kulturowy Świąt Bożego Narodzenia, to bardzo piękny wyraz naszej duchowej łączności z Faktem przyjścia na świat Jezusa Chrystusa. Tamto Wydarzenie i wszystko, co nastąpiło potem, stało się bowiem fundamentem naszej osobistej, rodzinnej, społecznej i narodowej kreatywności. Rzecz tylko w tym, aby nie ulec medialnej pokusie i nie zamienić chrześcijańskiej medytacji na ten temat na jarmarczne uwielbienie dla kolorowych choinek, złotych gwiazdek i figurek byle jakich aniołków.
Myślę, że w tych dniach w sposób szczególny powinniśmy dziękować Bogu za Kościół. Dziękować, bo jest on jedyną wspólnotą, która nieustannie przypomina nam, co to znaczy, że w Jezusie Chrystusie Bóg stał się człowiekiem. Innymi słowy, która pomaga nam zachować właściwą miarę rzeczy.
Witold Rogula