Aleksander Kwaśniewski był w latach 1983-1989 zarejestrowany jako TW „Alek”, ale brak teczki personalnej i teczki pracy „Alka” uniemożliwia odtworzenie pełnego zakresu jego kontaktów z SB – pisze Piotr Gontarczyk z IPN w artykule nt. domniemanych związków b. prezydenta z SB. Według niego w tej sprawie pozostaje „wiele fundamentalnych znaków zapytania”.
Liczący ponad 50 stron artykuł ukazał się w specjalistycznym periodyku IPN pn. „Aparat represji w Polsce Ludowej”. Ten zapowiadany od dawna artykuł to szczegółowa analiza źródłoznawcza na ten temat. Gontarczyk, dziś wiceszef pionu lustracyjnego IPN, był współautorem wydanej w 2008 r. przez IPN książki o domniemanych agenturalnych związkach Lecha Wałęsy z SB w latach 70.
Krytykując tę książkę o Wałęsie, Kwaśniewski nazwał wiosną br. IPN „instytutem kłamstwa narodowego”. W kwietniu br. prezes IPN Janusz Kurtyka powiedział, że Kwaśniewski w latach 1983-1989 „był rejestrowany przez bezpiekę jako TW Alek przez departamenty II i III MSW”. Dodał, że nie przesądza, czy ta współpraca „była materializowana, czy nie” i zapowiedział, że IPN opublikuje „rozprawę źródłoznawczą na ten temat”. Termin i miejsce publikacji zmieniano kilka razy.
Kwaśniewski replikował, że „stwierdzenia Kurtyki są ostatecznym dowodem potwierdzającym, iż IPN to instytut kłamstwa narodowego”. Podkreślał, że Sąd Lustracyjny orzekł w 2000 r., że nie był on TW „Alkiem”. – Powtarzanie tego wymysłu wyjaśnionego i odrzuconego przez Sąd Lustracyjny jest niegodziwością – dodawał Kwaśniewski.
W 2000 r. Sąd Lustracyjny uznał, że Kwaśniewski złożył prawdziwe oświadczenie lustracyjne o tym, iż nie był agentem SB. Sąd podkreślił, że nie da się zweryfikować zapisów w dziennikach SB dotyczących Kwaśniewskiego. Zarazem uznano, że numer TW „Alek” – 72 204 był w tzw. dzienniku rejestracyjnym SB tożsamy z przypisanym w tzw. dzienniku koordynacyjnym SB Kwaśniewskiemu.
Zgromadzony materiał sąd uznał za wystarczający do stwierdzenia prawdziwości oświadczenia. Sąd doszedł do wniosku, że zarejestrowanie przez SB w 1982 r. tzw. zabezpieczenia oraz późniejsza o rok zmiana tej rejestracji na tajnego współpracownika odnoszą się do Kwaśniewskiego. Zarazem sąd przyznał, że nie miał możliwości sprawdzenia poprawności tego zapisu pod względem formalnym, bo nie zachowały się materiały wytwarzane przy takiej rejestracji.
W kwietniu br. koła SdPl-Nowa Lewica i Demokratyczne Koło Poselskie skierowały do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przez Kurtykę przestępstwa pomówienia b. prezydenta oraz przekroczenia uprawnień. Z ”braku cech przestępstwa” stołeczna prokuratura odmówiła ścigania prezesa IPN. Klub Lewicy złożył do marszałka Sejmu wniosek o odwołanie prezesa IPN w związku z ”atakami Instytutu” na byłych prezydentów Kwaśniewskiego i Wałęsę. W opinii marszałka Bronisława Komorowskiego wniosek był niezgodny z ustawą o IPN i nie trafił pod obrady Izby.
– Nie widzę żadnego powodu, by podawać się do dymisji – mówił sam Kurtyka. – Myślę, że środowiska postkomunistyczne od czasu do czasu powinny usłyszeć prawdę o swojej przeszłości, tym bardziej że prominentny przedstawiciel tych środowisk obrzuca wyzwiskami instytucję niepodległego państwa polskiego – dodał. – Chciałbym też podkreślić, że jest rzeczą oburzającą, by wyzwiskami i zarzucaniem nieprawdy IPN obrzucał tę instytucję pan prezydent Kwaśniewski, zważywszy na fakt, że całkiem niedawno, pełniąc swój urząd, chwiał się na grobach polskich oficerów w Charkowie – oświadczył.
Kurtyki bronił prezydent Lech Kaczyński, który krótko po jego wypowiedzi odznaczył pracowników IPN; sam prezes otrzymał Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. – Działajcie tak dalej jak działaliście dotąd; bądźcie odważni – mówił prezydent. Premier Donald Tusk zapowiedział zaś, że nie będzie starał się o odwołanie Kurtyki, którego 5-letnia kadencja kończy się w 2010 r.
W swym artykule Gontarczyk podkreśla, że w sprawie Kwaśniewskiego pozostaje „wiele fundamentalnych znaków zapytania”. Według Gontarczyka, dokumentacja „Alka” została najprawdopodobniej zniszczona jesienią 1989 r., ale „nie można wykluczyć jej wyniesienia poza archiwum MSW”. Zdaniem autora, jest mało prawdopodobne, by kiedykolwiek odnalazły się „kolejne istotne dokumenty” na temat „Alka”. Jednocześnie Gontarczyk zastrzega, iż „nie można wykluczyć, że w miejscach trudnych dziś do przewidzenia odnajdą się kolejne dokumenty SB dotyczące Aleksandra Kwaśniewskiego”.
Gontarczyk stwierdza, że Kwaśniewski jako „prominentny członek władz PRL” pojawia się w latach 80. w wielu dokumentach SB. W 1984 r. SB pisała w notatce biograficznej o nim, że „dominantą jego działań i aspiracji jest dążność do objęcia eksponowanego stanowiska w strukturach władzy”. „Inne fragmenty notatki dotyczą wyników weryfikowania informacji na temat domniemanego żydowskiego pochodzenia” – pisze autor. Wspominając o sprawdzaniu przez SB ojca Kwaśniewskiego – Zdzisława, Gontarczyk dodaje, że „funkcjonariusze SB uzyskali też informacje, że w rozmowach prywatnych miał on mówić o swoim żydowskim pochodzeniu”. Autor przyznaje, że początkowo chciał pominąć ten wątek, ale zmienił zdanie, gdy treść tych dokumentów wprowadził do obiegu „Dziennik” latem br.
W artykule Gontarczyk cytuje notatki esbeków z 1984 r., kiedy Kwaśniewski był redaktorem naczelnym „Sztandaru Młodych”. W jednej z nich pisano, że Kwaśniewski źle kieruje tą gazetą i prowadzi „niewłaściwą politykę finansową”, bo np. nie zwraca uwagi, że niektórzy dziennikarze „podawali komunikaty PAP jako własne, za co pobierali pieniądze”. Inny zarzut SB wobec Kwaśniewskiego, to brak „koncepcji programowej gazety” i udostępnianie łamów „osobom postronnym, prywatnie sobie znanym”.