Dowód na to, że UOP wypożyczał teczkę Graczyka, odnalazł się w białostockim IPN. Na karcie wypożyczeń dwukrotnie widnieje wpis, że dokumenty brali z archiwum funkcjonariusze olsztyńskiej delegatury Urzędu Ochrony Państwa. Przy jednym wpisie widnieje data 1993 roku, drugiej daty wypożyczenia jednak nie ma. To niezgodne z procedurami.
– Ten wpis to kolejne potwierdzenie, że z materiałami bezpieki dotyczącymi Lecha Wałęsy działy się dziwne rzeczy ? mówi serwisowi internetowemu tvp.info Sławomir Cenckiewicz, autor książki ?SB a Lech Wałęsa?. – Znamienny jest już sam fakt, że Urząd Ochrony Państwa wypożyczał akta Graczyka. Jeszcze ciekawsze jest to, że prawdopodobnie robił to dwa razy ? dodaje Cenckiewicz. – Pierwszy raz 3 sierpnia 1993 roku. Pamiętajmy, że pięć miesięcy wcześniej, w marcu 1993 roku, UOP przejął ukryte w prywatnym domu byłego esbeka dokumenty dotyczące Wałęsy ? przypomina historyk. I dodaje, że z ustaleń jego i Piotra Gontarczyka wynika, że w tym czasie ekipa z MSW i UOP kompletowała już zbiór akt ?Bolka?. Zdaniem naukowca, jeszcze bardziej tajemniczy jest drugi wpis. – Wbrew regułom panującym w archiwach, w karcie wypożyczeń akt nie podano daty drugiego udostępnienia dokumentów ? jest tylko informacja, że zrobił to szef delegatury UOP w Olsztynie. Niewykluczone, że służyło to zamaskowaniu faktu, że dokumenty wypożyczano w 2000 roku, a więc w czasie lustracji Lecha Wałęsy ? ocenia historyk.
Marcin Dzierżanowski/ tvp.info