Trudno opisać to, co działo się 65 lat temu na Wołyniu. Trudno nie nazwać tego, co spotkało tamtejszych Polaków – za to tylko, że byli Polakami – z rąk ukraińskich siepaczy z UPA. Bezlitosne mordowanie całych wsi, nie wyłączając maleńkich dzieci, ćwiartowanie żywych siekierami, przeżynanie piłami, palenie żywcem. Katalog zbrodni można wymieniać bez końca, wystarczy zresztą przejrzeć karty książek Siemaszków, czy Siekierki, by zrozumieć z czym mamy do czynienia.
Nie był to żaden konflikt, jak chcieliby to widzieć piewcy „poprawności politycznej”. Również słowo „rzeź”, jakiego zwykłego się używać, nie oddaje sytuacji. Było to ludobójstwo. Był to holokaust, dokonywany z zimną krwią na naszych bezbronnych rodakach.
Metropolita lubelski, abp Józef Życiński, obrusza się na takie porównanie i twierdzi, że pojęcie „holokaust” odnosi się tylko do mordowania Żydów, za to właśnie, że byli Żydami. Nie ma racji. Holokaustem była także o wiele wcześniejsza rzeź Ormian, holokaustem – również wcześniejszym od tego „żydowskiego”, gdyż nie zapominajmy, że w Auschwitz pierwszymi więźniami byli Polacy – była realizowana przez Niemców, a rozpoczęta jeszcze przed wojną, eksterminacja narodu polskiego, mająca doprowadzić do naszej eliminacji biologicznej. Również za „bycie Polakami”.
A piszę o tym w kontekście minionej rocznicy ludobójstwa ukraińskiego. Była wspaniała sesja, zorganizowana m.in. przez IPN w warszawskiej Galerii Porczyńskich. Była również uroczystość pod pomnikiem ku czci ofiar polskiego Wołynia.
I niby wszystko było w porządku dla oka. Odczytano specjalny list prezydenta, odznaczono żyjących jeszcze świadków tamtych wydarzeń, wręczono rodzinom odznaczenia pośmiertne.
To, że Sejm RP nie zdobył się na przyjęcie stosownej uchwały, przygotowanej przez PSL, a jedynie „uczcił pamięć minutą ciszy” – nie było zaskoczeniem, choć jest to skandal o wymiarze ogólnopolskim. Skład tej Izby jest bowiem tak reprezentatywny dla pamięci narodowej jak prawdziwe jest stwierdzenie, że w Chinach przestrzegane są prawa człowieka.
Jednak nieporównywalnie większym skandalem jest to, że prezydent RP nie objął rocznicowych obchodów swoim patronatem. Rozumiem, że są – być może – w jego mniemaniu racje wyższe, takie jak poprawne stosunki z Ukrainą, że tak doradzili mu współpracownicy, by nie drażnić Juszczenki, czy Tymoszenko, którzy – każde na swój sposób –są piewcami wyczynów UPA i popierają działania postupowskich organizacji politycznych działających dziś na Ukrainie.
{sidebar id=4}
Tyle, że Lech Kaczyński jest prezydentem Polski. I to pamięć o Polakach powinna być u niego na pierwszym miejscu. Chyba, że chce, by środowiska kresowe już nigdy nie zagłosowały na niego w żadnych wyborach… Zresztą nie tylko środowiska kresowe.
Paweł Konik