Pokojowy Patrol Jurka Owsiaka zarekwirował ekspozycję Fundacji Pro sprzed wejścia na Przystanek Woodstock. Zobacz, co z niej zostało na chwilę przed demontażem. Właścicielom wystawy powiedziano, że muszą złożyć podanie do organizatorów, aby móc ją odzyskać.
Fotografie pokazujące okrucieństwo aborcji stanęły przed wejściem na teren Przystanku Woodstock, odbywającego się w weekend w Kostrzynie nad Odrą. Już po kilku godzinach, w nocy z piątku na sobotę, ekspozycja została całkowicie zniszczona przez grupę ok. 10 zamaskowanych sprawców. 10 godzin później, ok. godz. 15.00 w sobotę, wystawa została zdemontowana i wywieziona przez Pokojowy Patrol, służby porządkowe Przystanku Woodstock.
Świadkowie wydarzeń nadesłali do naszego portalu film i zdjęcia wykonane tuż po napaści. Wkrótce po ich wykonaniu ludzie Jerzego Owsiaka wywieźli wystawę w nieznanym kierunku. – To było bezprawne przejęcie plakatów, które sobie po prostu przywłaszczyli – mówi portalowi Fronda.pl Wiktoria Jabłońska, wolontariuszka pomagająca przy wystawie. – Zobaczyli, że sklejamy zdjęcia i pod pretekstem, że wystawa źle wygląda w tym miejscu taka podarta, zaczęli ją rozmontowywać. Chcieliśmy zatrzymać plakaty, ale nam nie pozwolili – opowiada wolontariuszka. Niektórzy członkowie ekipy Patrolu mieli na głowach takie same chusty, tzw. arafatki, jak napastnicy, którzy wcześniej zniszczyli wystawę.
Dlaczego Pokojowy Patrol zarekwirował wystawę? Nikt nie wie. Tym bardziej, że dzień wcześniej rzecznik Przystanku Woodstock Krzysztof Dobies w wypowiedzi dla Polskiego Radia tłumaczył, że wystawa właśnie dlatego uległa zniszczeniu, bo znajdując się poza terenem festiwalu, nie mogła być chroniona przez przystankowe służby ochronne. – Gdyby była na terenie festiwalu nasze służby porządkowe miałyby obowiązek ochraniać ją, ale była poza terenem, więc nasze służby nie wiedziały o jej istnieniu – powiedział Dobies.
Organizatorzy od samego początku mieli jednak problemy z Patrolem. Świadkowie relacjonują, że osoby z Pokojowego Patrolu kilkakrotnie podchodziły do rozstawiających zdjęcia wolontariuszy. Gdy wystawa była gotowa i zobaczyli zdjęcia, kazali ją rozmontować.
– Po dwóch godzinach przyszedł szef Pokojowego Patrolu i zagroził, że albo my usuniemy wystawę, albo oni to zrobią. Powiedział wprost, że mamy się stąd wynieść – opowiadała portalowi Fronda.pl Wiktoria Jabłońska.
fronda.pl/rz