Premier Donald Tusk, który w piątek podsumował pół roku pracy rządu, powiedział, że głównym zadaniem jego gabinetu jest: wzrost zarobków Polaków i "normalne" funkcjonowanie Polski.
Podczas niemal dwu i półgodzinnej konferencji prasowej z udziałem ministrów szef rządu chwalił m.in. dokonania gabinetu w polityce zagranicznej. Poinformował też, że obniżanie podatków nie będzie możliwe w tym i przyszłym roku, co uznał za niepowodzenie gabinetu. Przekonywał, że "konflikt i napięcie nie jest celem" polityki jego rządu.
Według Joachima Brudzińskiego (PiS), było to "najgorsze z dotychczasowych wystąpień, bez konkretów, miałkie tak jak ostatnie 6 miesięcy rządów". Konkretów w piątkowym wystąpieniu premiera zabrakło również w opinii politologa dra Marka Migalskiego, według którego podsumowanie półrocza było "absolutnie nieudane", "- Była to kolejna konferencja prasowa na temat możliwości realizacji obietnic wyborczych, a nie rozliczenie się przed wyborcami z ostatniego półrocza."
Bardziej przychylnie piątkowe wystąpienie Tuska oceniają przedstawiciele organizacji gospodarczych. Pozytywnie zamierzenia premiera ocenia Krajowa Izba Gospodarcza; Konfederacja Pracodawców Polskich uważa pierwsze pół roku urzędowania premiera za obiecujące. Z kolei według ekspertki PKPP Lewiatan dr Małgorzaty Krzysztoszek, w tym czasie rząd nie koncentrował się na sprawach gospodarczych.
{sidebar id=3}
Wystąpienie premiera trwało około 40 minut; później był czas dla dziennikarzy. Pytano m.in. o rekonstrukcję rządu. Tusk odpowiadał, że do ewentualnych dymisji w jego gabinecie dojdzie, gdy któryś z ministrów zasłuży na to, by go zwolnić.
Wcześniej zapowiadano, że zmiany na stanowiskach ministrów w rządzie Tuska odbędą się w sierpniu. Z kolei w piątek premier zapowiedział, że w sierpniu będzie oceniał, co udało się zrobić poszczególnym resortom, a czego nie. "Natomiast decyzje personalne w odniesieniu do ludzi, jeśli zawalają swoją pracę, będę podejmował – i tego też oczekuję od swoich współpracowników – nie czekając na sierpień" – podkreślił premier i dodał, że "nie ma dzisiaj w planie żadnej dymisji".
Tusk zastrzegał jednocześnie, że jego rząd nie odczuwa satysfakcji z tych sześciu miesięcy, "bo wszystko można zrobić
lepiej i szybciej". Przekonywał, że na co dzień podejmuje decyzje personalne, jednak "oszczędza opinii publicznej szczególnie krwiożerczych spektakli".
W pierwszej części swojego wystąpienia premier sporo miejsca poświęcił sprawom zagranicznym, chwalił sukcesy rządu na tym polu. Wśród nich wymienił m.in. poprawę relacji z przywódcami rosyjskimi i Ukrainą. W jego opinii poprawa tych relacji wzmocniła naszą pozycję w UE.
{sidebar id=4}
Paweł Konik
Dla tygodnika „Głos” konferencję premiera Donalda Tuska komentuje Piotr Jakucki, redaktor naczelny tygodnika „Nasza Polska”
Nie jestem zaskoczony, tym co usłyszałem na konferencji. Premier nie mógł przedstawić żadnych pozytywnych konkretów, gdyż ich nie ma. Są tylko demontujące państwo "cuda" Tuska, takie jak: brak reformy finansów publicznych, brak budowy autostrad, brak obniżki podatków, brak ustaw, wypuszczanie przestępców, galopująca inflacja, prywatyzacja a w istocie wyprzedaż ostatnich "sreber rodowych", „prywatyzacyjne” mordowanie służby zdrowia. I wreszcie "przyjazne państwo" polegające na kosztujących nas miliony złotych turystycznych "podróżach życia" premiera i wycieczkach poznawczych samorządowców PO do Iraku. W tym kontekście zapowiedzi o poprawie sytuacji Polaków są kpiną.
Z drugiej strony, przedłożenia kierowane przez rząd do Sejmu to w większości pomysły Pis-u z dodanymi kilkoma paragrafami. Można więc powiedzieć, że Tusk powinien Kaczyńskiemu dziękować za to, że PiS wygrał wybory i rządził. Inaczej parlament miałby permanentny urlop.
Skoro nie ma konkretów, mogą być wyłącznie obietnice, przedstawiane jako oręż walki w opozycją. Stąd zapewnienia Tuska, o tym, że rząd działa, coś zamierza, ale jest w trakcie dopracowywania rozwiązań, a efekty będą widoczne w przyszłości.
Premier próbował przekonać, że losy państwa są w dobrych rękach, ale nie wypadło to wiarygodnie. Podkreślane wzrastające: produkcja, pensje i zatrudnienie, to nie wszystko. Niebezpieczeństwem jest coraz większa inflacja, zjawisko nieznane przed 21 października 2007 r., z którą obecna ekipa nie potrafi sobie poradzić.
Wielkim za to plusem ma być polityka zagraniczna. W istocie , w odróżnieniu od tej realizowanej przez Pałac Prezydencki – jest ona prowadzona wbrew interesom naszego państwa i spowodowała osłabienie relacji polsko-amerykańskich. Czwartkowa wypowiedź amerykańskiego negocjatora Stephena Mulla, o tym, że Polska będzie musiała sama pokryć większość kosztów unowocześnienia swego systemu obronnego, czego domaga się od rządu Busha w zamian za zgodę na instalację elementów tarczy, nie jest tu przypadkowa. Tym bardziej, że w okresie rządów PiS z podobnymi sytuacjami nie mieliśmy do czynienia. Tego typu sygnały płyną z Waszyngtonu teraz, gdy ekipa Tuska dokonała zmiany osi w stosunkach międzynarodowych, koncentrując się na dobrych stosunkach z Moskwą i Berlinem, oraz Unią Europejską, prowadzonych z pozycji państwa wasalnego. Wystarczy przypomnieć klimat wizyty Tuska na Kremlu, potraktowanej jako priorytet w stosunkach ze Wschodem, rozluźnienie stosunków z Gruzją, czy zerwanie energetycznego sojuszu z Litwą w interesie polityki rosyjskiej w tym zakresie, czy danie zgody na dwustronne rozmowy Rosja-UE w tej kwestii.
{sidebar id=3}
Dobrze, że premier jest samokrytyczny i twierdzi: "- Najmniej zadowolony jestem z siebie". Skoro tak, to najlepszym rozwiązaniem byłaby dymisja. Tylko, że te słowa to propagandowy „pijar”, mający wykazać jak szef rząd chce dobrze działać i widzi swoje błędy. Naprawdę Tusk jest premierem, którego programem jest destrukcja zdrowego państwa, które zaczął tworzyć PiS, i program ten wykonuje z żelazną konsekwencją. Zadaniem rządu i Platformy jest ochrona oligarchii i "strażników postpeerelu". Jedynym sposobem, by to "towarzystwo" pogonić jest kartka wyborcza.
not.DT